Gazeta Wyborcza, 31.08.2007
Wiceminister edukacji kpi z nauczycieli: skoro uczniowie potrafią samodzielnie szukać informacji poza podręcznikami, wy też sobie poradzicie.
Wczoraj napisaliśmy: nowy minister edukacji Ryszard Legutko tydzień
przez początkiem roku szkolnego zmienił programy z matematyki i
polskiego. W ten sposób podręczniki do tych przedmiotów stały się
nieaktualne. Np. twierdzenie Talesa ma być uczone teraz w gimnazjum, a
jest w książkach licealnych. Nowych podręczników nikt nie zdąży już
opracować i wydać, a nawet jeśli by się udało, uczniowie i tak nie
mogliby ich kupić. Bo uchwalona przez PiS, LPR i Samoobronę ustawa
zabrania zmieniać wybrane w tym roku książki przez trzy lata.
Nowy wiceminister edukacji Andrzej Waśko komentował wczoraj w TVN
24 m.in. że: "Matematyk zna twierdzenie Talesa, nie musi go sobie
przypominać z podręcznika". A poloniści nie powinni wpadać w popłoch z
powodu książki Zofii Kossak-Szczuckiej, jeśli ją czytali (została
dopisana do lektur licealnych jako jedna z 10 nowych pozycji. Ich
omówień nie ma w podręcznikach).
Waśko mówił też: "Podręczniki nie są jedynymi pomocami naukowymi,
istnieją jeszcze zeszyty ćwiczeń czy słowniki, istnieje internet". I
zakończył: "Założenie reformy oświaty było takie, żeby uczniowie w
szkole nabywali umiejętność samodzielnego pozyskiwania informacji. Tym
bardziej muszą sobie radzić z taką sytuacją nauczyciele".
Rozmowa z Ireną Dzierzgowską, wiceminister edukacji w rządzie AWS-UW
Aleksandra Pezda: Po co nauczycielom
podręczniki? Nowy wiceminister edukacji Andrzej Waśko twierdzi, że
wystarczy im np. internet.
Irena Dzierzgowska: - Ta wypowiedź świadczy o nieznajomości
oświaty. Pojedynczą lekcję nauczyciel może zaimprowizować. Żeby
sensownie uczyć przez rok, musi się przygotować. Nie wystarczy, że zna
materiał. Musi znać konkretny program porządkujący logicznie wiedzę.
Podzielić go na godziny lekcyjne i obmyślić strategię: nie tylko czego,
ale jak uczyć. Żeby dotrzeć do uczniów zdolnych i słabszych.
Nowa podstawa zmienia wszystko - całą dotychczasową logikę
nauczania. Ogarnięcie tego wymaga ogromu pracy. Pamiętam, kiedy uczyłam
w liceum medycznym i anatomia spadła z trzeciej klasy do drugiej. Moje
uczennice skończyły drugą klasę bez tego przedmiotu i zaczęły trzecią
też bez anatomii.
A dziś minister Waśko mówi nauczycielom: "Umiesz to, więc sobie poradzisz". To lekceważenie niekompetentnego urzędnika.
Pamiętam, że minister edukacji Mirosław
Handke, z którym Pani pracowała, też zasłynął z wypowiedzi "nauczyciele
udają, że pracują, my udajemy, że im płacimy". Nauczyciele poczuli się
urażeni.
- Ale minister Handke chciał im przekazać dobrą wiadomość: chcemy
dużo płacić za dobrą pracę. Niestety, wyraził to w niefortunny sposób i
zepsuł tym na dobre klimat między ministerstwem a nauczycielami. A
trzeba ludzi szanować. Wiceminister Waśko tego nie rozumie.
Z jakim wyprzedzeniem należy wprowadzać nowe programy szkolne?
- Dobry obyczaj karze ogłaszać akty prawne co najmniej 14 dni przed
datą ich wejścia w życie, a nie jak MEN - tydzień przed początkiem roku
szkolnego. Szkole potrzeba jeszcze więcej czasu: w przypadku programów
nauczania powinno być co najmniej półroczne wyprzedzenie.
Ten artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Jeśli chcesz dodać swój komentarz,