Uczniowie muzycznej podstawówki, oprócz kredek, plasteliny, farbek i bibuły, zostali poproszeni o przyniesienie do szkoły dwóch rolek papieru toaletowego i mydła w płynie
Szkolna wyprawka to standard w szczecińskich przedszkolach i
podstawówkach. Najczęściej rodzice proszeni są o wyposażenie dzieci w
takie artykuły jak klej, plastelina, kredki, farby, flamastry, bloki
rysunkowe czy bibuła. Rodzice dzieci klas 0-3 w Ogólnokształcącej
Szkole Muzycznej I stopnia przy ul. Bolesława Śmiałego usłyszeli na
wywiadówce, że prócz artykułów szkolnych maluchy mają przynieść
ręczniki papierowe, dwie rolki papieru toaletowego oraz mydło w płynie.
-
Nie są to jakieś ogromne pieniądze, ale jestem zdziwiony. Czy szkoły
nie stać na zakup podstawowych środków czystości? - dziwi się ojciec
jednej z uczennic, który zadzwonił do redakcji. - Może szkoła nie
dostaje wystarczających pieniędzy z budżetu miasta?
Dlaczego
więc dzieci z OSM I stopnia mają przynieść papier toaletowy i mydło?
Dyrektor muzycznej podstawówki nie znalazła wczoraj czasu by z nami
rozmawiać. Poprosiliśmy o komentarz magistrat, któremu szkoła podlega.
Biuro promocji i informacji przysłało odpowiedź na piśmie: "Sytuacja
dotyczy dzieci, które realizują zajęcia zintegrowane i przerwy
śródlekcyjne spędzają w salach. Zatem tylko i wyłącznie dla wygody
dzieci oraz ich bezpieczeństwa nauczycielka mogła zwrócić się do
rodziców z tą prośbą. Ma ona charakter całkowicie dobrowolny". Co
oznacza ten komunikat? Chodzi o to, że papier i mydło przydają się, gdy
np. dzieci wyleją wodę po farbkach. Łatwiej wytrzeć ją papierem, a ręce
umyć w umywalce zainstalowanej w sali, niż biegać do łazienki.
Co
o tym sądzi odpowiedzialna za sprawy oświaty wiceprezydent Elżbieta
Masjoć? - Taka wyprawka jest bezzasadna - stwierdziła. - Szkoły
otrzymują przecież pieniądze na środki czystości. Mogło się zdarzyć, że
brakło pieniędzy, bo otwarto więcej klas, ale o pomoc trzeba zgłosić
się do wydziału oświaty, a nie do rodziców.
Potwierdza to
Alicja Śliwińska, dyrektor SP 11. - Wydajemy sporo na środki czystości.
Każdego miesiąca robimy zakupy za ok. 1,5 tys. zł, ale pieniądze
dostajemy z kasy miasta. Nie pozwoliłabym nauczycielom, by prosili
rodziców o środki czystości.