Zapraszamy do zapoznania się z naszym nowym działem, gdzie zgromadziliśmy bazę przydatnych informacji.
1 nauczyciel = 10,5 ucznia
Od początku wieku ogólna liczba uczniów we wszystkich typach szkół podstawowych oraz średnich spadła o ponad 1,5 miliona - z 7 062 700 do 5 361 500. W tym samym czasie, wg danych GUS, liczba nauczycieli zajmujących się bezpośrednio dydaktyką zmniejszała się nieznacznie - z 431 tysięcy do 418 tysięcy. Wyliczenia te nie obejmują około 100 tys. osób posiadających status nauczyciela, jednak niezajmujących się bezpośrednio dydaktyką, np. nauczycieli-bibliotekarzy. W szkołach podstawowych zatrudnionych jest obecnie 178 tys. osób, a we wszystkich typach szkół średnich uczy 240 tys. osób.
W rezultacie na jednego nauczyciela w szkole podstawowej przypada w Polsce zaledwie 10,5 ucznia. Jest to jeden z najniższych wskaźników w krajach OECD (średnia 16,4). W gimnazjum wskaźnik ten wynosi 12,5 w Polsce i 13,7 w krajach OECD.
Gdyby liczba uczniów przypadających na nauczyciela w Polsce była taka sama jak średnio w krajach OECD, to w podstawówkach byłoby zatrudnionych 136 tys. pedagogów, w szkołach średnich zaś - 229 tys., czyli odpowiednio o 42 tys. i 12 tys. mniej niż obecnie. Oznaczałoby to zmniejszenie etatów o 23 proc. w szkołach podstawowych oraz o 5 proc. na poziomie edukacji średniej. Aby liczba uczniów przypadających na nauczyciela osiągnęła przeciętną dla krajów OECD to, dla zachowania obecnego poziomu zatrudnienia nauczycieli, trzeba by objąć obowiązkiem szkolnym już 5-letnie dzieci.
Infografika z prezentacji "Szkołę mą widzę kosztowną"
Czy potrzebna będzie redukcja 100 tys. nauczycielskich etatów?
W nadchodzących latach liczba uczniów w Polsce będzie nadal spadać. Prognozy GUS wskazują, że nawet po objęciu od 2012 roku obowiązkiem szkolnym sześciolatków, do 2020 roku uczniów będzie mniej o kolejne 590 tysięcy.
Z danych demograficznych wynika, że nawet gdybyśmy chcieli utrzymać tak niski jak obecnie stosunek uczniów przypadających na nauczyciela, to wobec zmniejszenia się liczby dzieci w wieku szkolnym w 2015 roku do 4 476 500, musielibyśmy zredukować etaty nauczycieli o blisko 100 tys. Im szybciej zatem dostosujemy wydatki publiczne na edukację na poziomie podstawowym i średnim do nowych warunków demograficznych, tym szybciej powstaną oszczędności w budżecie państwa.
Polscy nauczyciele pracują najmniej
W prezentacji Forum Obywatelskiego Rozwoju czytamy, że polscy nauczyciele poświęcają na dydaktykę 513 godzin rocznie (średnia państw OECD to 786 godzin rocznie). Zgodnie z Kartą Nauczyciela nauczyciele pracują 40 godzin tygodniowo, jednakże - jak pokazują statystyki międzynarodowe - udział pracy dydaktycznej w ogólnym czasie pracy polskich nauczycieli jest jednym z najniższych w krajach OECD.
Infografika z prezentacji "Szkołę mą widzę kosztowną"
Gdyby nauczyciele w Polsce poświęcali na prowadzenie zajęć tyle czasu co ich koledzy za granicą, dydaktyką zajmowałoby się 273 tys. pedagogów, tj. o 148 tys. (35 proc.) mniej niż teraz. Na jednego nauczyciela przypadałoby wtedy 19,6 ucznia, czyli więcej o około 4,5 niż średnio w krajach OECD.
Klasy nieliczne, ale nauczyciele i tak niedostępni
Przy efektywnym zarządzaniu zasobami kadrowymi zmniejszenie zatrudnienia w polskim systemie edukacji nie musiałoby wpłynąć negatywnie na liczebność klas. W 2008 r. przeciętna klasa w polskiej podstawówce liczyła 19 uczniów (średnia dla krajów OECD to 21,6). Na poziomie edukacji średniej przeciętna klasa liczyła 24 uczniów (23,7 dla krajów OECD).
W 2000 r., przeciętna polska klasa w szkole podstawowej liczyła 21 uczniów. W gimnazjum liczebność klas wynosiła 24,8. A więc przez osiem lat, kiedy liczba uczniów spadła o jedną trzecią, liczebność klas zmniejszyła się znacznie mniej niż proporcjonalnie. Ponieważ liczba nauczycieli spadła zaledwie o trzy procent, oznacza to, że liczebność klas powinna być przeciętnie niższa o jedną trzecią. Oznaczałoby to około 14 uczniów w klasie w szkołach podstawowych i 16 - w gimnazjach. Liczby te pokazują, że relatywnie niska obecnie liczba uczniów, przypadająca na nauczyciela, nie oznacza jego większej dostępności dla uczniów niż w innych krajach, a jest wyłącznie konsekwencją znacznie mniejszej niż za granicą liczby godzin poświęcanych na dydaktykę. Nie wiemy tylko, czy za granicą nauczyciele uczą jednego przedmiotu czy kilku, a to mogłoby znacznie zmienić interpretację takich wyników.
Autorzy prezentacji wysuwają wniosek, że zmniejszenie zatrudnienia w polskim systemie edukacji nie musiałoby wpłynąć negatywnie na liczebność klas. Polskie dzieci nadal mogłyby uczyć się w klasach kilkunastoosobowych. Natomiast redukcja zatrudnienia nauczycieli dawałaby ogromne oszczędności dla budżetu. Szacunki Banku Światowego pokazują, że podniesienie pensum dydaktycznego nauczycieli w Polsce z 18 do 24 godzin tygodniowo, a więc wciąż poniżej średniej dla krajów OECD, oznaczałaby redukcję etatów o 70 tys., czyli o 14 proc. Ten ruch oznaczałby oszczędności około 1,6 mld złotych rocznie dla budżetu państwa.
Wszystkie dane pochodzą z prezentacji Forum Obywatelskiego Rozwoju "Szkołę mą widzę kosztowną"
Całą prezentację "Szkołę mą widzę kosztowną" możesz zobaczyć na stronie FOR.