Małgorzata Kufera miesiącami bezskutecznie obdzwania przedszkola, by znaleźć miejsce dla niewidomej córki. Czy w Szczecinie Ola ma szansę rozwijać się wśród dzieci?
Ola ma cztery i pół roku. Pani Małgorzata opowiada, że zaczęła szukać
dla niej przedszkola, gdy dziewczynka miała dwa latka. Od początku był
z tym problem. W końcu znalazła miejsce placówce na Podhalańskiej, ale
tylko na kilka godzin dziennie i w dodatku jako mama musiała
nieustannie towarzyszyć dziecku.
- Najpierw Ola poznawała dzieci. Siedziała i słuchała, co się dzieje.
Ciągle pytała mnie, a ja wszystko tłumaczyłam tak, by mogła sobie
wyobrazić świat - mówi pani Małgorzata. - Później była zachwycona.
Zaprzyjaźniła się z dziećmi. Przedszkole sprywatyzowano. Mogłam tam
dalej chodzić, ale musiałabym być z Olą.
A pani Małgorzata szuka pracy. Mąż prowadzi działalność i w różnych
miesiącach mają różne dochody. Chciałaby mieć stabilną sytuację, a
przede wszystkim pracować na przyszłą emeryturę, by kiedyś mieć za co
żyć.
- Najważniejsze dla nas jest jednak to, by Ola była z dziećmi. Jest
zdolna. Szybko się uczy. Ma świetny słuch. Tęskni za dziećmi -
argumentuje pani Małgosia. Pokazuje listę szczecińskich placówek z
notatkami: "Nie ma miejsc", "Nie przyjmą, bo schody". Twierdzi, że od
dawna przygotowuje się do podjęcia pracy. Dlatego wydzwaniała po
przedszkolach, by już od września posłać gdzieś córeczkę.
- Nie było sensu składać wniosku, bo wszędzie mówili, że i tak brak miejsc albo nie mają możliwości - opowiada Kufera.
Póki co rodzice Oli wdzięczni są Polskiemu Stowarzyszeniu na rzecz Osób
z Upośledzeniem Umysłowym, które przyjęło ich córkę na 1,5 godziny
tygodniowo na ul. Rostocką na warsztaty terapii. Dzięki temu Ola ma
kontakt z rówieśnikami.
Problem potwierdza Józef Małosek, dyrektor okręgu Polskiego Związku
Niewidomych. - Mamy w województwie 400 dzieci i młodzieży, w Szczecinie
setkę, w tym 60 do siódmego roku życia - podaje. - Chodzą do normalnych
szkół. Z przedszkolami jest problem.
Zdaniem dyrektora trudniej znaleźć miejsce dla dziecka, które nie
widzi, ale świetnie intelektualnie się rozwija, niż dla tego, które
jednocześnie jest niepełnosprawne intelektualnie.
Jedna z matek mówi, że udało się jej zdobyć miejsce w prywatnej placówce. Tyle że nie wszystkich stać na takie miejsce.
Miasto i Kuratorium Oświaty podpowiadają, w których placówkach
przyjmują niewidome dzieci, ale gdy to sprawdzamy, wszędzie, tak jak
pani Małgosia, słyszymy, że w przedszkolach brakuje miejsc. Chętni
czekają na listach rezerwowych.
Małgorzata Rożek w Wydziale Oświaty Urzędu Miasta zajmująca się
przedszkolami żałuje, że mama Oli nie przyszła do niej z problemem: -
Najlepiej w czasie rekrutacji, już w kwietniu - mówi. - Poważny błąd,
że nie złożyła nigdzie wniosku. Ale zapraszam ją teraz. Indywidualnie
sprawdzimy, jakie dziecko ma orzeczenia, jakie potrzeby i spróbujemy
znaleźć jakieś rozwiązanie.